Firma Green Cell, rdzennie polska, krakowska, to znany dostawca systemów do ładowania oraz przechowywania energii. Choć dzisiaj rodacy, ale nie tylko, kojarzyć ją mogą wyłącznie z powerbankami, czy też ładowarkami USB, w niedalekiej przyszłości oferta powiększy się o urządzenia integrujące samochody elektryczne z domowymi sieciami. Zapowiedź w postaci ładowarki Habu już jest.
Marek Wicher: Ponieważ jako firma dostarczacie rozwiązania w zakresie przechowywania energii, zacznę przekornie i zapytam, czy na horyzoncie jest widoczna jakaś przełomowa technologia akumulatorów?
Paweł Ochyński: Gdzieś tam w zakamarkach laboratoriów prowadzone są badania, ale w perspektywie najbliższych kilku lat nie spodziewałbym się przełomu. Aktualnie nową chemią, używaną głównie do magazynowania energii, ale też stosowaną w samochodach, są akumulatory LifePO4, czyli litowo-żelazowo-fosforanowe. To nowość wypierająca dominujące wcześniej baterii, oparte głównie na licie. Owszem, są małe postępy w zakresie zmniejszenia masy akumulatorów, czy też zwiększenia gęstości przechowywanej energii, ale to nazwałbym raczej ewolucją, a nie rewolucją.
MW: Wasza najnowsza ładowarka mobilna Habu to dość innowacyjny produkt, łączący w sobie prostotę obsługi i niewielkie wymiary. Co ważne to produkt zaprojektowany i wdrożony całkowicie przez wasz dział rozwoju. Wchodzicie mocniej w elektromobilność?
Paweł Ochyński: Zaczynaliśmy jako dostawcy alternatywnych baterii dla laptopów czy też innych urządzeń. Potem przyszła pora na elektryczne rowery, a w międzyczasie zaproponowaliśmy naszym klientom domowe ładowarki do aut elektrycznych. Ponieważ sam jeżdżę takim samochodem, kwestia mobilnej ładowarki była dla mnie bardzo ważna, wobec czego wydaje mi się, że to naturalny kierunek rozwoju. Przyznam szczerze, że niezwykle intrygująca jest wizja, w której akumulator auta elektrycznego będzie swego rodzaju magazynem energii dla gospodarstwa domowego. Ale nie tylko.
MW: Dzisiaj taka możliwość już – teoretycznie – istnieje. Czego zatem jeszcze potrzebujemy?
Paweł Ochyński: Przede wszystkim oprogramowania integrującego samochody elektryczne i domowe sieci. Takie rozwiązanie jest na razie w powijakach i dzisiaj w naszym krakowskim biurze intensywnie nad nim pracujemy. Wbrew pozorom jest ono mocno związane z rynkiem energii, dlatego też czekamy na pewne uregulowania. Jako przykład można wskazać czas, w którym nasz samochód będzie ładowany. Jeśli będziemy pracować w domu, wtedy najlepiej wykorzystać energię produkowaną przez instalację fotowoltaiczną. W czasie nocnego postoju, auta elektryczne można ładować w momencie, kiedy energia będzie najtańsza. Do tego musi być jednak uwolniony rynek energii.
MW: Aby tak to działało, infrastruktura po obu stronach – samochodu i domu – musi być do tego przystosowana. To wymaga całkiem sporych inwestycji.
Paweł Ochyński: Ale w bilansie końcowym to każdemu użytkownikowi auta elektrycznego po prostu będzie się opłacało. Oczywiście zaimplementowanie tego w autach już jeżdżących będzie trudne lub wręcz niemożliwe, ale w nowych modelach powinien to już być standard. Dlatego też zależy nam na obecności w projekcie polskiego auta elektrycznego. Izera, która pojawi się na rynku za kilka lat, powinna być częścią dużego ekosystemu.
MW: Patrząc w wasze portfolio, nie podejrzewam żebyście dostarczali akumulatory do Izery…
Paweł Ochyński: Oczywiście, że nie. Tym będzie zajmował się koncern Geely, właściciel platformy, na której zostanie zbudowana Izera. My chcielibyśmy uczestniczyć w tym projekcie jako dostawcy rozwiązań na linii samochód-dom: oprogramowania, urządzeń ładujących, zarządzających. Tu jest ogromne pole do popisu dla naszych specjalistów. Optymalizacja to słowo klucz. Dzięki której można osiągnąć wiele pożytecznych celów.
MW: Być może wasza technologia w Izerze, będzie jedną z niewielu polskich rozwiązań. Cała reszta pochodzić będzie od zagranicznych dostawców.
Paweł Ochyński: Jeśli chcemy mieć polski samochód elektryczny, to taki sposób, czyli kupienie licencji, jest optymalny. Nie stać nas, na razie, na rozwój własnej platformy, o bateriach nie mówiąc. W perspektywie będzie to jednak transfer nowoczesnych technologii do naszego przemysłu, więc per saldo na tym zyskamy.
MW: Jako zaawansowany i niezwykle świadomy użytkownik auta elektrycznego proszę powiedzieć, czy dzisiaj potrzebujemy narodowego elektryka, czy dobrze rozwiniętych sieci ładowarek?
Paweł Ochyński: Jednego i drugiego. Tani i dostępny samochód elektryczny pozwoli przyspieszyć transformację motoryzacji. Co do ładowarek: nie jest w Polsce idealnie, ale nie jest też aż tak znowu dramatycznie. Oczywiście za granicą w tej kwestii jest dużo lepiej, tych ładowarek jest więcej, są optymalnie rozmieszczone i szybkie, ale z czasem i nad Wisłą doczekamy takich sieci. To kwestia kilku lat.