Zielona transformacja motoryzacji staje się rzeczywistością. Za sprawą m.in. Europejskiego Zielonego Ładu, rynek samochodów (zarówno osobowych, jak i użytkowych) w najbliższych latach przejdzie niemałą przemianę. Unijne dyrektywy dążą bowiem do dekarbonizacji, a pomóc w tym ma elektryfikacja samochodów Europejczyków. Jak wygląda europejska infrastruktura dla elektryków? A jak na tym tle wypada Polska?
Zgodnie z przyjętym przez Unię Europejską rozporządzeniem, od 2035 roku nowe sprzedawane samochody mają być bezemisyjne podczas jazdy, a do 2030 producenci samochodów powinni zredukować emisyjność tzw. osobówek o 55% i vanów o 50%. Wiąże się to z dużymi zmianami na rynku motoryzacji, co oczywiście wzbudza niemałe emocje, zarówno wśród producentów, jak i kierowców. Sprawdzamy, czy Europa i Polska są gotowe na tę elektryczną rewolucję.
Infrastruktura na miarę potrzeb?
Jak podaje Europejskie Stowarzyszenie Producentów Samochodów (ACEA), w ubiegłym roku w Unii Europejskiej zarejestrowano 1,12 mln pojazdów elektrycznych. To prawie 30-procentowy wzrost w porównaniu do 2021 roku. Liderami w ubiegłorocznym wzroście liczby elektryków są Niemcy (472 tys. samochodów elektrycznych), a za nimi Francja (162 tys.) i Wielka Brytania (141 tys.). Na tym tle Polska wypada skromnie – w 2022 roku zarejestrowano u nas jedynie 11 tysięcy elektryków. – Choć te liczby nie robią jeszcze dużego wrażenia, to jednak obserwujemy, że procentowo sprzedaż rośnie z roku na rok bardzo dynamicznie – już teraz to są wielkości rzędu kilkudziesięciu procent, a mogą być jeszcze wyższe. Widzimy, że zainteresowanie kierowców samochodami elektrycznymi w Polsce stale wzrasta, zwłaszcza w związku z wysokimi cenami tradycyjnych paliw – wyjaśnia Adam Dutkowski, Product Manager w Mercedes-Benz Vans.
Biorąc pod uwagę imponujące wyniki naszych sąsiadów, mogłoby się wydawać, że na zachodzie Europy infrastruktura pod samochody elektryczne jest wysoko rozwinięta. Rzeczywistość jest jednak nieco inna: – Największym problemem Europy Zachodniej pod kątem elektryków jest bardzo nierównomierne rozmieszczenie stacji ładowania. Zdecydowana większość europejskich ładowarek znajduje się na terenach Niemiec, Francji, Wielkiej Brytanii, Holandii i Hiszpanii. Tam bez problemu możemy znaleźć stację ładowania co kilkadziesiąt kilometrów, natomiast w Polsce, we Włoszech czy w Portugalii stacje są rozlokowane co około 100-150 km – dodaje Adam Dutkowski. To oczywiście przekłada się na komfort podróżowania – konieczność dokładnego zaplanowania trasy, głównie pod kątem naładowania samochodu, to jeden z powodów, który może opóźniać przesiadkę za kierownicę elektryka.
Europejska infrastruktura dla pojazdów elektrycznych jest bardziej zaawansowana niż polska nie tylko pod względem liczby stacji ładowania, ale także ich wyposażenia. Na stacjach ładowania na Zachodzie znajdziemy więcej stanowisk, bo nawet do kilkunastu, które dodatkowo są zróżnicowane pod względem mocy.
Benefity i wsparcie „z góry”
Niemały wpływ na rozwój infrastruktury, ale też całego segmentu samochodów elektrycznych, mają różnego rodzaju dotacje i dodatkowe korzyści oferowane przez rządy poszczególnych krajów Europy. Choć udogodnienia oferowane kierowcom elektryków różnią się w zależności od danego państwa, to w większości dotyczą one dopłat lub ulg podatkowych, niedostępnych dla właścicieli samochodów napędzanych silnikami spalinowymi. W części krajów Europy (np. Szwecji czy Francji) obowiązuje też system opodatkowania zależnego (w całości lub tylko częściowo) od emisji CO2 przez dany pojazd.
Polska może się pochwalić podobnymi rozwiązaniami, choć wprowadzonymi później niż na Zachodzie. W lipcu 2021 roku uruchomiono program Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej „Mój Elektryk”. Ma on pomóc w walce z redukcją zanieczyszczenia powietrza poprzez dofinansowanie zakupu (lub leasingu) pojazdów zeroemisyjnych. Z jego tytułu można uzyskać dopłatę wynoszącą nawet do 27 000 zł (w przypadku kategorii M1, czyli samochodów osobowych) lub do 70 000 złotych (w kategorii N1, samochodów dostawczych). Na dodatkowe dopłaty można liczyć także u samych dealerów. W przypadku dużego, rodzinnego vana Mercedes EQV producent przewidział dofinansowanie w postaci 55 000 zł brutto, z kolei decydując się na model eVito, można liczyć na 28 000 zł brutto „premii”. To jednak nie koniec benefitów: – Właściciele elektryków w Polsce bardzo cenią sobie dodatkowe korzyści, których nie spotkają w Europie. Chodzi np. o swobodne korzystanie z buspasów czy zwolnienie z obowiązku uiszczania opłaty za parkowanie w miejskiej strefie parkowania. Samochody z zielonymi tablicami wjadą także do stref, do których samochody spalinowe będą miał ograniczony wstęp – tak będzie np. w Krakowie, który w 2024 roku utworzy Strefę Czystego Transportu – wyjaśnia Adam Dutkowski, Product Manager Mercedes-Benz Vans.
Edukacja na pierwszym miejscu
Choć rynek samochodów elektrycznych rośnie, a wraz z nowymi unijnymi przepisami, zielona transformacja transportu jest nieunikniona, eksperci podkreślają, że potrzebna jest edukacja konsumentów. – Przejście na elektromobilność dla wielu może stanowić nie lada wyzwanie. Jazda i utrzymanie elektryka różni się od tego, co znamy z samochodów spalinowych. Począwszy od wrażeń podczas samej jazdy, przez konieczność planowania dłuższych tras, aż po łatwiejsze i tańsze serwisowanie – Polacy muszą „nauczyć się” elektryków i poznać ich możliwości – mówi Adam Dutkowski, Product Manager Mercedes-Benz Vans. – W powszechnej świadomości wciąż krąży sporo mitów na temat samochodów napędzanych elektrycznie, jak choćby te dotyczące zasięgów czy kwestii ładowania. Jako Mercedes-Benz Vans chcemy jak najbardziej ułatwić naszym klientom przejście na elektromobilność i zapewnić im odpowiednie wsparcie nie tylko w momencie wyboru samochodu, ale także poprzez cały okres jego użytkowania – podsumowuje Dutkowski.